Archiwum Sekcji Tenisa Legii Warszawa

Artykuły archiwalne z lat 2017, 2018, 2019

Lech Sidor: Iga Świątek

Lech Sidor: Iga idzie swoją drogą i spokojnie pracuje

Kariera Igi Świątek nabiera powoli tempa i śmiało można ją porównać do startującego samolotu. Pozwoleniem na rozpoczęcie kołowania było zielone światło od sztabu medycznego Legii Warszawa S.A. z Jackiem Jaroszewskim na czele, który operował osobiście staw skokowy naszej zawodniczki.

Kiedy z boku kortu oglądałem początkowe treningi Igi, pierwszą myślą jaka przychodziła mi do głowy było porównanie do T. Mustera, który też siedząc po kontuzji na ławeczce z jedną nogą w górze, piłował do znudzenia te swoje zabójcze forhendy. Upór, determinacja i konsekwencja w działaniu, te trzy rzeczy z pewnością stawiają Świątek i Mustera w jednym szeregu. Wszyscy, którzy choć troszeczkę więcej niż przeciętnie interesują się tenisem, doskonale wiedzą, jak potoczyły się losy zawodnika z Austrii. Został numerem 1 na świecie. Na tym analogie się kończą, z tym, że Polka ma kilkanaście lat, żeby sobie z Musterem podać rękę. Legionistka wracała do formy bardzo szybko, wręcz w tempie sprinterskim. Było widać gołym okiem, jak głodna jest gry i powrotu na kort. Parę razy już wydawało się, że jest na sto procent gotowa, ale w każdym z tych przypadków decydujący głos mieli lekarze i rehabilitanci, którzy zapalali czerwone światło.

Trzeba mieć bardzo "mocną" głowę, żeby wytrzymać taką huśtawkę nastrojów. W tym miejscu muszę bardzo mocno podkreślić rolę całego teamu, który zajmuje się na co dzień wszystkim, co związane jest bezpośrednio z karierą Igi Świątek. Jola Rusin-Krzepota, Piotr Sierzputowski, tata Tomek oraz fundacja Warsaw Sports Group z prezesem Arturem Bochenkiem, bez takiej ekipy i takiego wsparcia droga na tenisowy Olimp wyglądała by z pewnością inaczej.

Tak oto doszliśmy małymi kroczkami do powrotu naszej zawodniczki do rywalizacji turniejowej. Plany startowe zostały trochę pokrzyżowane przez powołanie Igi do dorosłej reprezentacji kraju. Miała wystąpić u boku dorosłych i bardziej doświadczonych koleżanek. M. Linette, M. Fręch, A. Rosolska, to z pewnością ekipa, od której można się bardzo dużo nauczyć i podpatrzeć kilka ciekawych rzeczy. Na początek był debel przeciwko Turcji, w parze z Alicją Rosolską, niestety porażka, która jednak o niczym nie decydowała, bo mecz był wygrany. Następnego dnia miał miejsce singlowy debiut w meczu z Bułgarią. Nasza zawodniczka grając bez kompleksów pokonała rywalkę w dwóch setach, cały mecz reprezentacja kobiet wygrała dwa do zera, zapewniając sobie utrzymanie w grupie.

Naładowana pozytywną energią opuściła zimny Tallin i pofrunęła do ciepłego Egiptu. Trzeba było zacząć niejako od początku gromadzić punkty i ciężko pracować na każdy mecz. W pierwszym turnieju rozpoczęła od debla, w parze z Constanze Stepan dotarły do finału. Kilka meczów gry podwójnej, okazało się być doskonałym przetarciem przed kolejnym turniejem singlowym. Pomimo nie najlepszego losowania dotarła do finału, w którym nie dała żadnych szans Belgijce Britt Geukens. Sześćdziesiąt sześć minut i było po meczu, suchy wynik 6:3 6:1. Egipski turniej numer dwa też zakończył się sukcesem, bo dotarcie do półfinału śmiało tak właśnie można nazwać. Dodać do tego należy jeszcze kilka dobrych wyników deblowych. Misja Egipt została zakończona bez strat własnych z niezłym dorobkiem punktowym.

Po powrocie do kraju można było spokojnie przygotowywać się do kolejnej wyprawy, tym razem za ocean. 25-go marca cała ekipa opuszcza Polskę i przez Paryż udaje się do USA. W planach cztery imprezy, dwukrotnie turnieje z pulą 25 tys. dolarów i ewentualnie walka o dostanie się do bardzo już wysoko dotowanych imprez z pulą 80 tysięcy dolarów.

W pierwszym turnieju przez eliminacje Iga przechodziła jak burza. Dwie pierwsze przeciwniczki odjechały na „rowerach”, a w meczu o drabinkę główną po drugiej stronie siatki stanęła 37-letnia Alexsandra Stevenson - półfinalistka Wimbledonu z 1999 roku. Trzy gemy wszystkiego, tyle zdołała ugrać Amerykanka, było za mocno i za szybko. Z dużym zapasem sił i równie wielkimi nadziejami czekała legionistka na losowanie. Wiemy już, że za bardzo szczęśliwej ręki do drabinek Iga nie ma, więc nie zdziwiła nikogo przeciwniczka na pierwszą rundę. Louisa Chirico w swoim najlepszym okresie była już na miejscu 58 WTA, w dniu konfrontacji z naszą zawodniczką rozstawiono ją z numerem trzy (WTA 247). Nikt chyba nie spodziewał się aż tak wysokiej wygranej – 63 minuty. Prawie bezbłędna gra i awans do drugiej rundy. Kolejny mecz pokazał, jak przewrotny i nieprzewidywalny jest świat kobiecego tenisa. Druga runda wyraźnie Idze nie wyszła. Z relacji Piotra Sierzputowskiego jasno wynikało, że tego dnia zagrała po prostu słaby mecz, słabo serwowała i traciła bardzo szybko cierpliwość. Kariera zawodowej tenisistki to wzloty i upadki. Trzeba było szybko wyciągnąć wnioski i ruszać na następny turniej.

Jak okazało się kilka dni później ekipa wyciągnęła wnioski bardzo szybko i skutecznie. Nie będę się rozpisywał, jak Iga przechodziła kolejne rundy eliminacji, bo robiła to tak szybko, że nie ma tak naprawdę o czym pisać.

Turniej główny w wykonaniu naszej zawodniczki to kolejny pokaz siły i determinacji. Dostała się bez straty seta do finału, a w tym popełniła jakiś rekord świata! 49 minut i stracone trzy gemy! Pierwszy wygrany tej rangi turniej we wspaniałym stylu. Nie bijemy piany i nie wpadamy w hura optymizm.  Iga idzie swoją drogą i spokojnie pracuje. Jest pod najlepszą opieką, jaką jesteśmy w stanie jej zapewnić.

W mediach miały miejsce po tym sukcesie porównania do Agnieszki Radwańskiej. Z całym szacunkiem dla naszej najlepszej tenisistki, to kompletnie bez sensu, ponieważ każda z nich idzie swoją drogą, grają w zupełnie inny sposób i mają zupełnie inne charaktery. Czas pokaże, jak rozwinie się kariera Igi Świątek. Na razie ona i cały team myślą już o następnej imprezie rozgrywanej w stanie Wirginia z pulą nagród 80 tysięcy dolarów.

Lech Sidor

 

Dotpay
Dotpay
credit

Nasza witryna utrzymywana jest na serwerach firmy WebReklama w ramach hostingu sponsorowanego.

WebReklama

Fundacja WARSAW SPORTS GROUP z siedzibą w Warszawie (00-420) przy ul. Szarej 10, wpisana do Rejestru Przedsiębiorców oraz Rejestru Stowarzyszeń, innych Organizacji Społecznych i Zawodowych, Fundacji oraz Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej Krajowego Rejestru Sądowego prowadzonego przez Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy w Warszawie XIII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego pod numerem KRS 0000445611, NIP 118-208-93-01, warsaw@sportsgroup.pl.

Wykorzystujemy pliki cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Jak wyłączyć pliki cookies? Czytaj w: Polityka Prywatności.